#książka/przedpremierowo/- "Starter" L.Price

Mam dziwne podejście do "młodzieżówek". Są szybkie do przeczytania, proste i przyjemne. Jednak momentami bije od nich schematyczność. No kto tego nie zauważył? Mimo to czasami po nie sięgam. Coraz rzadziej, ale jednak zdarza mi się to. Od ostatniego takiego odskoku minęło trochę czasu. Dlatego z przyjemnością odebrałam "Startera" Lissy Price, by na nowo zatracić się w świecie kreowanym z myślą o nastolatkach.


 Świat opustoszał z ludzi między 20 a 60 rokiem życia. Zginęli w efekcie wojny bakteriologicznej. Ci którzy przetrwali podzieleni są na dwie "grupy" - Starterów, nieletnich żyjących jako dzieci ulicy i Enderów, staruszków, którzy przeżywają kolejną młodość. Dosłownie. Callie mieszka na ulicy wraz z swoim młodszym bratem i przyjacielem Michaelem. Jedynym sposobem na utrzymanie ich przy życiu jest Prime Destinations. Organizacja dzięki której, Enderzy wracają do lat młodzieńczych poprzez "wynajem" ciał młodzików. Callie zostaje jednym z takich dawców. Jednak niespodziewana awaria neurochipu sprawia, że dziewczyna budzi się w życiu Helen - kobiety, która wynajęła jej ciało. Wszystko wydaje się być bajką, dopóki imprezy przestają być jedynym celem wynajmu, a prawdziwe plany Prime Destinations nie przerażają jeszcze bardziej nich dotychczas.
Odkąd tylko zobaczyłam opis w głowie zaświtał mi "Intruz" Meyer. Koncepcja bardzo podobna i bałam się, że historia się powtórzy. Ale Price miło mnie zaskoczyła, bo tak się nie stało.
Podobieństwo rzecz jasna jest, jednak głównie w ogólnym zarysie.Bardzo podobał mi się fakt, że wątek miłosny nie odgrywa tutaj najważniejszej roli. Zawsze wydaję mi się, że w książkach tego typu wysuwa się go na pierwszy plan, zaraz obok głównego problemu, albo właśnie nim się go czyni. Tutaj jest on bardzo fajnie wkomponowany w tło, co daje ogromnego plusa. Choć fakt, że nie do końca można zrozumieć w którym momencie to uczucie się pojawia, trochę ujmuje jego wiarygodności.
Jedno trzeba przyznać - akcja dosłownie płynie. Od razu wpadamy w jej centrum, bez jakiegokolwiek owijania w bawełnę. Opisy tylko momentami się dłużą, ale tylko nieznacznie. Język jest prosty, ale też bez wariacji w jedną czy drugą stronę. Dawno nie czytałam młodzieżówki tak szybko. Niecałą dobę zajęło mi przeczytanie "Startera". Jest w tej książce coś co przyciąga i co sprawia, że jej lektura absorbuje.
Główna bohaterka, Callie, momentami mnie irytowała. Niektóre umiejętności przychodziły jej niezwykle łatwo, wręcz bez konieczności ich nauki. Do tego tylko ona została nakreślona w wyrazisty sposób. Reszta bohaterów, choć diametralnie od siebie różna, potraktowana została nieco po łebkach. Może z jednym wyjątkiem. Ciekawsi niż bohaterowie, jest świat w jakim się obracają. Uniwersum, jakie kreuje Price, jest zupełnie inne niż te z jakimi już można było się spotkać.
Polecana jest fanom Collins czy Kinga. Jak z pierwszym mogę się zgodzić, tak z drugim niekoniecznie. Trochę nie ten kaliber, bo porównanie do mistrza grozy jest przesadą. Zbyt duża rozbieżność tematów i sposobu pisania.
Grzechem, naprawdę grzechem byłoby nie wspomnieć o oprawie graficznej. Twarz na okładce przyciąga, a jej odblaskowe kolory pozostają w pamięci dając o sobie znać z daleka. Do tego wewnętrzna część okładki zobrazowana jako chip. Ciekawe rozwiązanie.
Może i książka nie jest idealna, ale jest warta uwagi. Jest szybką i miłą lekturą w przerwie między innymi, "cięższymi" pozycjami. Ciekawą pozycją wśród młodzieżówek, pokazującą jak wiele decyzji zależy od sytuacji w jakiej znajdujemy się my i nasi najbliżsi.

Za możliwość przeczytania Startera dziękuje wydawnictwu Albatros.

14 komentarzy:

  1. Czasem potrzebna jest taka lżejsza pozycja, chociażby dla zdrowia psychicznego. Nie samym Dostojewskim człowiek żyje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również też tak uważam. Takie książki są bardzo dobre na miłe spędzenie czasu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałabym na nią ochotę, przyznaję ;) tematyka świetna :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdyby rzeczywiście można byłoby porównac ta książkę do dzieł Kinga to wzięłabym ją w ciemno. Ale skoro piszesz, że nie jest tak do końca to jednak zostawię ją na późniejszy czas.

    OdpowiedzUsuń
  5. Znam "Intruza", za bardzo mnie nie wciągnął. Także nie wiem, czy się skusić.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zachęcający ten brak sztucznego nacisku na wątek miłosny, zniechęcająca słaba kreacja bohaterów. Ogólnie, chyba nie spróbuję. Ale za to "Intruz" mi się podobał.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja chętnie przeczytam, bo lubię taką tematykę. Pewnie najpierw dam córce do przetestowania:) Jeżeli chodzi z książką nawet do kibelka, to wiem, że i mnie się spodoba:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Coraz bardziej chcę mieć tę książkę u siebie w domu i czytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Nominacja :) http://pizama-w-koty.blogspot.com/2015/04/smerfowy-tag-ksiazkowy.html

      Usuń
  9. Widziałam ją w zapowiedziach i i z chęcią przeczytałam Twoją recenzje :) Okładka rzeczywiście przyciąga wzrok.

    OdpowiedzUsuń
  10. Już wkrótce będę miała tę książkę i odczuję na własnej skórze jej działanie na wyobraźnię. A samo łagodne porównanie do "Intruza" jeszcze bardziej mnie zachęca. :)
    Mój nowy adres bloga. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Po przeczytaniu twojej recenzji, myślę, że sięgnę po tą książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Właśnie przed chwilą na innym blogu pisałam, że jak pierwszy raz przeczytałam opis książki to wcale nie miałam na nią ochoty, ale po recenzjach nabieram coraz większej :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie przekonuje mnie ta książka, nie lubię fantastyki :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarz to dla Ciebie chwila, zaledwie kilka uderzeń w klawiaturę. Jednak dla mnie, jest to ogromna siła motywująca do działania. Dlatego dziękuje Ci za każde słowo jakie tu zostawiasz. ;)

Obsługiwane przez usługę Blogger.